Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2012

Godzina dla Ziemi 31.03.2012 godz.20:30

Pamiętajcie, dzisiaj tj, 31.03.2012 o godzinie 20:30 będzie Godzina dla Ziemi. Musimy pamiętać o wyłączeniu światła i elektryczności. Akcja jest prowadzona w ramach WFF i jest akcją międzynarodową. Gaszenie światła ma na celu poprawę klimatu na Ziemi. Jest to akcja symboliczna, która skłania nas do refleksji nad naszym środowiskiem. Taki mały gest a może tak dużo. Gdybyśmy tylko mogli zjednoczyć się w tych działaniach. Więc gaśmy światło !!! A i na co dzień pamiętajmy aby nie przesadzać ze zużyciem energii elektrycznej, wody, gazu. Nie produkujmy niepotrzebnych śmieci. Dbajmy o naszą planetę :-)

Jajeczka, jajeczka

Na umytych oknach powiesiłam dzisiaj jajeczka wielkanocne, bo w końcu to już czas. Za tydzień Święta. Oczywiście bez zabawy się nie obeszło. Pisanki jeszcze wiszą, ale jak długo? Tego nie można przewidzieć :-)

Budowanie po polsku

Świąteczne porządki czas zacząć! U mnie zaczęło się od prania zasłonek i mycia okien. Jak człowiek tak sobie robi te świąteczne porządki to od razu jakoś tak lepiej się na duszy robi. A może to tylko dlatego, że przez czyste szyby więcej słońca wpada... Pewnie to drugie :-) Miałam wczoraj przyjemność lecieć z nowego terminala we Wrocławiu i muszę przyznać, że szczerze mnie ten budynek rozczarował. Jak już coś budujemy, to róbmy to porządnie, a nie jak zwykle, czyli byle jak. Pierwsza rzecz, która od razu po wyjściu z samolotu rzuca się w oczy to wysokie krawężniki, nawet w miejscu gdzie namalowane zostały pasy dla pieszych. A gdzie tutaj troska o pasażerów z ciężkimi walizkami, o matki z dziećmi na wózkach i o tych, którzy w nieszczęśliwy sposób na wózku wylądowali? Kolejna sprawa to schody, schody i jeszcze raz schody, tylko że tym razem przy wyjściach do samolotów. Nikt nie pomyślał o windzie, radź sobie człowieku sam. No i jeszcze te toalety. Dlaczego w każdej toalecie znajdują si

Koguty i inne ptaki

"Ten post już tu był, ale w jakiś sposób został usunięty więc dodaję go po raz kolejny. Szkoda żeby go zabrakło ;-)" Nie ma to jak weekend w pracy... Nie wiem skad u ludzi bierze sie ta wrogosc w sobote rano. Zamiast sie cieszyc, ze wolne, ze leca w nieznane, to tylko warcza od rana. Oczywiscie, na moje szczescie trafila mi sie taka "mila" panienka z samego rana. Musze przyznac, iz dzien zaczal mi sie lekkim biegiem, bo gdy tylko wlaczylam swiatla do sklepu ustawila sie nie mala kolejka. Ludziom zrana spada poziom cukru we krwi i to chyba jest powod tego calego zamieszania. Tak wiec grzecznie i uprzejmi witam sie z klientami spelniajac przy tym ich zyczenia, mrozone kawy, cappucina, ciasteczka, czego tylko dusza zapragnie. Az tu nagle wylania sie przede mna panienka, stroszy sie jak kogut gotowy do walki, oczy do mnie wytrzeszcza (dobrze, ze jej zylka nie pekla) i zaczyna zamawiac dwa ciasteczka. Na nieszczescie tego "kogucika" ja juz sie nauczylam, j

Rezonans i strzelanie z karabinu.

Już po badaniu. Muszę przyznać, że cały ten rezonans to nic przyjemnego. Niby nic nie boli, ale uczucie jakiego się w nim doznaje też do najprzyjemniejszych nie należy. Najpierw musiałam odpowiedzieć na sto pytań dotyczących przebytych operacji, rozruszników serca, implantów itede, itepe... Oczywiście nic z powyższych mnie nie dotyczy. Potem poproszono mnie o ściągnięcie z siebie wszystkiego co zostało zrobione z metalu. Cały czas przed badaniem bałam się niemiłosiernie. Oczywiście mój mąż śmiał się ze mnie, bo on już ma za sobą tą wątpliwą przyjemność skorzystania z rezonansu. Gdy byłam gotowa do badania, kazano mi się położyć w bezruchu. Zatkano mi uszy, ostrzegając przy tym, że maszyna jest bardzo głośna (nie mylili się),  do ręki dostałam gumową trąbkę, którą należało użyć w sytuacji awaryjnej. Jakiej awarii, przecież miało być ok???  Gdy wjechałam do tuby, aż mi się słabo zrobiło. Nie było miejsca, żeby się poruszyć, z resztą i tak nie mogłabym tego zrobić, bo pewnie przerwa

Mleczne kły

Zapomniałam dodać, że Tobiemu wypadły mleczne kły. Jednego zgubił nie wiadomo gdzie, a drugi wystawał mu wczoraj z pyszczka, odwrócony w stronę odwrotną do strony wzrostu więc po prostu wyciągnęłam mu tego ząbka. I tak właśnie nasz mały kotek staje się dorosłym kotem :-)

Powroty

Wolne, wolne i po wolnym... Jak to zwykle bywa, to co dobre szybko się kończy. I tak właśnie moje cztery dni wolnego dobiegło końca :-( Oczywiście z tego wszystkiego, co sobie zaplanowałam udało mi się tylko umyć kuchnię, ale to i tak spory sukces. Mój problem polega na tym, że lubię jak w domu jest czysto, niestety samo sprzątanie nie należy do moich ulubionych zajęć. Pierwszy dzień w pracy już za mną. Jakoś tak mam, że jak wracam do pracy po dłuższej przerwie, zawsze mam nadzieję, że coś się zmieni. No i co, no i nic :-) Wszystko było po staremu, a nawet w jeszcze większym bałaganie niż zwykle. Przy każdym stoliku ktoś spał, maszyna do kawy ciekła, czyli dzień jak co dzień.  Jeżeli spodziewałam się zastać miłych i uprzejmych klientów, to nic z tego. Ja już chyba za stara jestem do tej pracy. Ale to nic, już niedługo i mam nadzieję przenieść swoje życie na inne tory. Na razie cicho sza ;-) Teraz szykuję się do wyjścia do szpitala. O 1705 czeka mnie pierwszy w życiu rezonans, j

Wiosenne porządki w ogrodzie czas zacząć

Obudziło mnie dzisiaj rano piękne słońce i niebieskie niebo. Uwielbiam takie poranki, człowiek otwiera oko i myśli, że jest już południe a na zegarze dopiero za pięć ósma. Oczywiście nie mogłam wytrzymać i obudziłam męża, a żeby nikomu nie było smutno otworzyłam też drzwi od sypialni i wpuściłam nasz "promyczek" do środka. Tobi jeszcze jest za mały żeby docenić ciepełko słoneczka na parapecie, ale i tak wyglądanie przez okno sprawia mu więcej przyjemności niż w pochmurny dzień. Rano miałam do załatwienia kilka spraw na mieście, ale jak to zwykle bywa, jedyne co usłyszałam, "bardzo nam przykro, niestety nic nie możemy w tej sprawie zrobić". Szczerze mówiąc przyzwyczaiłam się już do tego i nie liczę na zbyt wiele... Po powrocie do domu przywdziałam robocze dżinsy i podjęłam się, jakże długo odkładanej "depilacji" ogródka przed domem. Chwasty, które tak wyrosły zaczęły kształtem przypominać żywopłot, rosnący po drugiej stronie więc to był najwyższy czas

A oto i kły...

Udało sie!!! Zrobiłam zdjecie podwójnych kłów Tobiasza. Nawet nie protestował, ale to tylko dlatego, że był zaspany. No i co, teraz mi wierzycie? Z drugiej strony ma takie same. Przyznacie, ciekawy widok...

Urodziny, urodziny...

Dzisiaj mój mąż obchodzi urodziny. W tym roku kończy 29 lat, czyli ostatnie urodziny z 2-ką na początku. Nie powiedziałam mu o tym, bo nie chcę go smucić ;-) Teraz już pewnie wie... Spędziliśmy dzisiejszy dzień na błogim lenistwie. Ja z okazji tego święta wzięłam 4 wolne dni w pracy więc mamy trochę czasu dla siebie. Wczoraj obchodziliśmy dzień św. Patryka, co było idealnym pretekstem, żeby coś wypić. Niestety dzisiaj nie mamy już ochoty na procenty i pijemy herbatkę, bardzo smaczną z prawdziwej mięty z maminego ogródka. Polecam, nie piłam lepszej mięty, te ze sklepu smakują zupełnie inaczej, a niby też z mięty. Ale ta to taka organiczna :-) Nawet nie wiem kiedy minął nam ten rok od męża ostatnich urodzin. Pamiętam jakby to było wczoraj. Zorganizowałam mu takie prawdziwe przyjęcie niespodziankę. Zaprosiłam znajomych, przygotowałam pyszne jedzenie, nawet tort opiekłam. A mąż naprawdę niczego nie podejrzewał. Wtedy wszystko było prostsze. Gdybyśmy wiedzieli, co przyniesie ten rok..

Wafelki - jak zrobić dobrze mężowi ;-)

Jak Go nie kochac ;-)

Mówcie, co chcecie, ale ja totalnie zwariowałam na punkcie mojego kota. I teraz mam dwa, jednego w głowie, drugiego już znacie :-) Kot Tobiasz

Kocie zwyczaje

Mój kot potrafi być strasznie upierdliwy, w całym tego słowa znaczeniu. Wczoraj przeczytałam artykuł, w którym autor opisywał różnice i podobieństwa między kotem i człowiekiem. I to własnie stamtąd dowiedziałam się, że kot ma podobny rodzaj uczuć do człowieka, a znowu pies odczuwa typowo po psiemu. No i jakby się nad tym zastanowić, to jest w tym trochę prawdy. Obserwując zachowanie naszego Tobiasza czasami mam wrażenie, że mam do czynienia z dzieckiem. I tak dla przykładu, wieczorem gdy kładziemy się spać trzeba kota ululac, bez głaskanka nie zaśnie. To już taka nasza tradycja. Maż kładzie sie do łóżka, ja lulam Malego i dopiero gdy ten jest gotowy do spania, wracam do łóżka i daję mężowi caluska na dobranoc. Gdy nasz Tobi udaje się do toalety, nie moze się to odbyć w spokoju, trzeba to wymiałczecć pozostalym członkom rodziny. To już taki rytuał. Nasz kot doskonale potrafi zadbać o siebie i gdy nie ma nic w miseczkach, a akurat najdzie go głód, mialczy i gryzie nas tak długo, aż zrozu

Tobiego mleczaki

Dzisiaj na łóżku znalazłam małe ząbki i to nie takie pojedyncze, a taka małą koronkę, dwa ząbki złączone razem... Przestraszyłam się nie na żarty. Mówię do męża "ja go trzymam, a ty patrz, bo mi słabo". I faktycznie z górnego dziąsła zamiast ząbków sączyła się krew. Już chciałam kota wieźć do weterynarza, ale tknięta dobą internetu sprawdziłam hasło "wypadanie zębów u kotów". Aż mi ulżyło. Podobno u kociaków to normalne. No i oby, bo ostatnie czego mi potrzeba to chory zwierzak.

Decyzji trudny czas...

Nie ma to jak rozmowa o pracę... Człowiek wysyła cv, przegląda oferty, z utęsknieniem sprawdza maila, a na dźwięk telefonu zawsze budzi się w nim nadzieja, że może tym razem to będzie to. No i nadchodzi ten dzień! Muszę się przyznać i zarazem wytłumaczyć, dlaczego wczoraj nic nie napisałam. Byłam tak zestresowana nadchodzącą rozmową kwalifikacyjną, że musiałam sobie to wszystko w głowie poukładać. Zadzwonili do mnie w zeszłym tygodniu. Po odłożeniu słuchawki byłam tak szczęśliwa, ze chciałam skakać pod sufit. Ja już po prostu nie mam siły pracować w tym miejscu, w którym pracuję teraz. I wcale nie chodzi o te wczesne poranki, chociaż może troszeczkę... Ale jak człowiek idzie w środku nocy do pracy, musi użerać się z niemiłymi klientami, którzy traktują Cie gorzej niż psa i zamiast się uśmiechnąć po prostu Cię ignorują, no i mogłabym tak bez końca. Ale najlepsza w tym wszystkim jest moja p. manager. Przychodzi do pracy spóźniona 1.5 godziny i nie ma, że przepraszam. U niej to taka

Dorosłość...

Wolne, wolne i po wolnym...Też tak macie, że nie możecie się doczekać wolnego, a potem jak już nadejdą te wolne dni to mijają nie wiadomo kiedy? Ja właśnie doświadczyłam tego nieprzyjemnego uczucia. Wczorajszy dzień poświeciłam na sprzątanie. Tak to jest człowiek cały tydzień pracuje, a jak nadejdzie wolne to trzeba posprzątać w domu, takie normalne sprawy, kurze, odkurzanie, mopowanie. Do tego zakupy, obiad, no i zastał mnie wieczór. Wieczorkiem zrobiłam na kolację bajgle z żółtym serkiem i sałatą, pychotka. Na jedynce leciał film "Randka w ciemno",no i nie ukrywam, rozmarzyłam się troszeczkę. Przez chwilę nawet zapomniałam gdzie mieszkamy. Większość scen tego filmu była kręcona we Wrocławiu, a ja mam ogromny sentyment do tego miasta, zwłaszcza do Wrocławskiego rynku. Wzięło mi się to z czasów studenckich, ale o tym więcej może kiedyś przy okazji :-) Dzisiaj trochę zaspaliśmy, wszyscy Tobi też. Ale każdemu się od czasu do czasu należy trochę lenistwa. No a potem, obiad

Rozkosze podniebienia...

Ostatnio cierpię na napady głogu i wtedy mogę zjeść wszystko, obiad, ciastka, a to wszystko zagryźć chrupkami... Muszę się przyznać, że gdy w grudniu 2009 roku, mój wtedy jeszcze przyszły, mąż poprosił mnie o rękę, postanowiłam, iż do dnia ślubu schudnę tak żeby wyglądać jak najlepiej w białej sukni. Udało mi się schudnąć z rozmiaru 12 do rozmiaru 8, to tak jakby z 40/42 do 38/36. Niezły wynik, prawda? Całe to odchudzanie kosztowało mnie dużo wyrzeczenia. Musiałam zrezygnować z wieczornego podjadania, z ciastek, a co było najbardziej bolesne, przestałam jeść chipsy. A te mogę dosłownie pożerać tonami... Tak mam. Teraz, ponad rok później udało mi się utrzymać moja "ślubną" wagę, no może nadrobiłam jakieś 3 kilo, ale to i tak nie to co przedtem. Niestety gdy nadchodzą takie dni, że zjadłabym wszystko, co widzę na półce sklepowej, zastanawiam się nad tym jaki ten świat jest niesprawiedliwy... Życie jest takie krótkie i jest w nim tak mało przyjemności. Dlaczego musimy

Zabawa w kotka i myszke

Gdy podjelismy decyzje, ze bierzemy kota, musielismy zaopatrzyc sie w odpowiednie akcesoria, takie jak miseczki, kuweta no i najwazniejsze, zabawki dla umilenia czasu naszemu malenstwu. Wszystko to, co kupilismy zdalo egzamin tylko przez chwile, nasz Tobiasz szybko sie wszystkim znudzil... To z czym jest najlepsza zabawa to te myszki, ktore myszkami wcale byc nie mialy. I tak dla przykladu zupelnym przypadkiem frotowa skarpetka mojego taty zyskala taka popularnosc, ze tato nie chcial juz jej zabierac do Polski. No i tym sposobem Tobi dostal prezent swiateczny od dziadka :-) potem nastepna fascynacja mojego kota staly sie zakretki z butelek od wody mineralnej, ale tylko te granatowe, bo inne kolory go nie interesuja. Oczywiscie wszystkie te zakretki poginely. Pewnie przy wyprowadzce zjadziemy cala kolekcje pod sofa. A ostatnio mnostwo frajdy sprawia mu zabawa kulka ze sreberka. Ta byla juz wszedzie, w misce z woda, bo trzeba myszke umyc od czasu do czasu, w kuwecie, bo nie ma to jak

Makaron mojego taty

W moim domu gotowaniem zawsze zajmowała się moja mama. Jakoś tak się przyjęło no i tak zostało. Po powrocie z pracy przygotowywała obiad dla mnie mojego taty. Czasami jednak zdarzało się, że to mój tato musiał przyżądzić cos do jedzenia i tutaj na stół wkraczały jego sztandarowe dania, takie jak golonka z wody, parówki no i ten najlepiej przeze mnie zapamiętany makaron z białym serem i skwarkami. Danie to wydaje mi się o tyle wyjątkowe, że nikt z moich znajomych o nim nie słyszał, a jest proste i pyszne. Do jego przygotowania potrzebne są następujace produkty : makaron /ja lubie to danie z muszelkami/, biały ser, słonina na skwarki, sól, pieprz, słodka papryka Makaron gotujemy,a na patelni smażymy skwarki. Do ugotowanego makaronu dodajemy pokrojony w kostkę ser i skwarki razem z tłuszczem z patelni. Całość doprawiamy do smaku i gotowe. Szybko prawda :-)

Kot i szklanka

Mój kot to taki mały cyrkowiec. Codziennie coś musi sobie wynaleźć dla zabicia czasu lub zwrócenia naszej uwagi. Dzisiaj nauczył się dwóch rzeczy, bo to mądry kot jest. Tobi bardzo lubi siedzieć na kuchennym blacie i nadzorować wszystko to co się tam dzieje. Mąż mój miał zamiar nalać sobie wody do szklanki. Wyciągnął szklankę z szafki, odkręcił butelkę z wodą i gdy przyszło mu ją nalewać, Tobi podstawił pyszczek i zaczął pić ze strumienia. Taki bystrzak!!! :-) Potem, gdy było już po obiedzie nasze Maleństwo znowu poczuło pragnienie. Wiedział już, gdzie szukać wody więc wskoczył na stół, wsadził cały łepek do szklanki i napił się wody z samego dna. Jestem z niego dumna :-)

Mój kot to tak...

Mój kot to taki mały cyrkowiec. Codziennie coś musi sobie wynaleźć dla zabicia czasu lub zwrócenia naszej uwagi. Dzisiaj nauczył się dwóch rzeczy, bo to mądry kot jest. Tobi bardzo lubi siedzieć na kuchennym blacie i nadzorować wszystko to co się tam dzieje. Mąż mój miał zamiar nalać sobie wody do szklanki. Wyciągnął szklankę z szafki, odkręcił butelkę z wodą i gdy przyszło mu ją nalewać, Tobi podstawił pyszczek i zaczął pić ze strumienia. Taki bystrzak!!! :-)

Kryzys we Włoszech

I po raz kolejny zaczęłam swój dzień o 3 w nocy. Najgorsze jest to, że jak zaczyna mi dzwonic budzik to potrzebuję się chwilę zastanowic nad tym co wydaje ten okropny halas. Jak już wiem, że to budzik to mąż mój jest dawno obudzony, no i sasiedzi pewnie też. Dzisiaj na lotnisku cisza i spokój, a co za tym idzie i u mnie niewiele się dzieje. Nie narzekam, przynajmniej mam czas na pisanie:-) Pogoda znowu sie nie popisała, zimno i pada mżawka , nic się nie chce. Oj zazdroszcze wszystkim tym, co jeszcze w łóżkach leżą... Zastanawia mnie, dlaczego w telewizji ciągle się słyszy o kryzysie we Włoszech, a tutaj na lotnisko sami Italiano. Nie rozumiem tego zjawiska. A Anglia wcale tania nie jest. Nawet jeżeli przylecisz weekend pozwiedzac Londyn to i tak musisz być finansowo przygotowany na taki wyjazd. Do tego oni wcale nie oszczędzają, tu kawka, tam cos do jedzenia, walizki pełne pamiatek. Może nie warto wierzyc w to co mówią w telewizji??? A tak przy okazji wiary, dzisiaj jeden mily

Łazanki mniam mniam...

Łazanki to jest to obok czego nie mogę przejść obojętnie. Po prostu uwielbiam!!! :-) Łazanki mogłabym jeść codziennie i w każdej ilości. Od kiedy pamiętam jest to jedno z moich ulubionych dań. Jak się łatwo domyślić treść tego wpisu wzięła się z faktu, iż dzisiaj na obiad były właśnie łazanki. To co było w nich wyjątkowe, to to, że zrobił je mój mąż, z mojego przepisu oczywiście ;-) Dla zainteresowanych przepis na łazanki mojej mamy, najlepsze na świecie: kapusta, kiełbasa, makaron łazankowy/lub każdy inny gdy nie ma/, olej, sól, pieprz, kwasek cytrynowy Kapustę poszatkować i wrzucić do dużego garnka, takiego żeby potem było łatwo wszystko wymieszać. Wlać odrobinę oleju i postawić na małym gazie. Kiełbasę pokroić w kostkę i dorzucić do kapusty wszystko podlać odrobiną wody, żeby kapusta szybciej doszła, przykryć pokrywką i tak gotować aż kapusta nie zmięknie. W tym czasie w osobnym garnku ugotować makaron. Gdy kapusta jest już miękka wsypać do niej odsączony makaron i wszystko

Relaks...

Dzisiaj wybraliśmy się z mężem na basen. Mąż ma karnet na siłownię i dostał jedno darmowe wejście na basen dla znajomego więc skorzystaliśmy. I wiecie co? Było super! Woda w basenie cieplutka, osób pływających razem z nami zaledwie kilka, żadnych skoków, podskoków. Pełen relaks. Po przepłynięciu kilku długości basenu wybraliśmy się do sauny. Ja osobiście do tej pory nie bardzo byłam przekonana do tego siedzenia w gorącym pokoju, ale zmieniłam zdanie. Świetne uczucie, prawie tak jak na Fuercie (polecieliśmy tam w naszą podróż poślubną), tylko słoneczka brakowało. Po tym wszystkim jakuzzi... Nic dodać nic ująć. Muszę powiedzieć, że nic nie robi lepiej po 8 godzinach pracy, jak wyjście na basen :-) A zdjęcie z Fuerteventury właśnie :-) Fuertaventura

Ludzkie uprzejmosci

Dzień dobry!!! Czy macie czasami wrazenie, ze ludzie oczekuja od innych specjalnego traktowania tylko dlatego, ze wstali z lozka wczesniej niz zazwyczaj? Tak sie sklada, za pracuje na lotnisku, a moj sklep otwiera sie o 5 rano. Jak latwo mozna obliczyc, zaczynam swoj dzien o 3:00 w nocy, bo porankiem tego nie mozna nazwac. O 4:30 jestem juz na lotnisku i pierwsze co mnie wita to tlum ludzi w drodze na wakacje. Nie to zebym byla zazdrosna, juz sie przyzwyczailam... Po ponad trzech latach kazdy by sie przyzwyczail. No i wracajac do tematu. Wchodze do sklepua tam ludzie siedzacy przy stolikach z kanapkami z domu, ze sklepu obok, polowa z nich spi, no bo przeciez to wszystko go lotnisko i nie wazne przy ktorym stoliku usiade.... Wiec najpierw sprzatam smieci, ktore nawet nie powinny tam sie znalezc. Potam odpowiadam na "sto" pytan, gdzie toaleta, czy moge rozmienic pieniadze, skad odlatuje rajaner albo czy kawe moga... A ja nawet jeszcze kasy nie wyciagnelam!!! Zgroza:-/ Gdy

Pada deszcz...

Czy tylko ja mam wrażenie, że życie jest niesprawiedliwe.... Wczoraj wieczorem, gdy kładłam się spać sąsiedzi z domu obok wychodzili na miasto, nie dało się nie słyszeć gdyż wcale tego nie ukrywali. O 2:45, gdy ja jeszcze miałam całe 15min spania, oni z tego miasta wracali. To i niby nic takiego, sobota, weekend każdemu się należy, tylko że oni przy tym wszystkim szczekali na pół osiedla. Tak, dosłownie szczekali. W jakim celu? Dawali znać swojemu pupilowi, iz są w drodze do domu, a mnie pozbawili moich ostatnich 15 minut. Smutne prawda??? :-( No ale nic. Wstałam wcześniej, z domu wyszłam oczywiście później niż zazwyczaj. Normalne;-) Czy ktoś jeszcze ma kota, który chrapie głośniej od Waszego męża? Ja mam! Możecie wierzyć lub nie. Nie cierpi na żaden katar ani nic takiego, po prostu jak mocno zaśnie to zaczyna chrapać. Tobi, bo takie dostał imię, za tydzień skończy 5 miesięcy. Zastanawiam się tylko, jeśli teraz tak głośno chrapie, to co to będzie jak podrośnie... W pracy, jak to

Trzeci wpis pierwszego dnia.

Na zakonczenie tego mojego pierwszego dnia, chcialabym powiedziec o tym, co jest dla mnie wazne. Wazni sa dla mnie rodzice, bo bez nich by mnie nie bylo. I nie mowie tu tylko o tym byciu w sensie doslownym. Rodzice poswiecili sie dla mnie, sa zawsze wtedy gdy ich potrzebuje, wiem ze nie kazdy ma to szczescie... Wazne sa dla mnie marzenia, bo tylko dzieki nim mozemy sie rozwijac. Marzenia motywuja mnie do dzialania... No i tutaj musze skonczyc ten trzeci wpis na trzeciego marca, gdyz jutro czeka mnie pobodka o 3 nad ranem, wspominalam juz, ze nie lubie rano wstawac? A to nawet jeszcze nie rano, tylko srodek nocy... Grrrryyyy :-( No, ale dobrze, ze mam prace.... Na zakonczenie przepraszam wszystkich, ktorzy uwazaja brak polskich znakow za ignorancje.... Ja tez tego nie lubie, ale niestety gdy pisze posta prze telefon nie mam wyboru... ;-). Dobranoc Wszystkim. Karaluch z pod poduchy!!!

Trochę o sobie.

O czym to będzie? Sama jeszcze do końca nie wiem. O mnie, o mężu, o kocie, o życiu w Anglii i o Polsce... No i o czym jeszcze? Po trochę o wszystkim, no bo o czym dziewczyny piszą w pamiętniku? O problemach, radościach, o snach i marzeniach. O tym, co mnie śmieszy i tym, co sprawia, ze chce mi się płakać. Oj, będzie o czym pisać... No, ale nie ma co obiecywać tylko trzeba brać się do pisania.... Mam 27 lat, męża i kota. Dzieci, na razie NIE! Dlaczego nie? Może to jeszcze nie czas. Mieszkam w Anglii już prawie 4 lata, bardziej z rozsądku niż z miłości do tego kraju. Oczywiście pracuję. Czy moja praca daje mi satysfakcję? Daje mi pieniądze i tego się trzymajmy ;-) Maż, jest mężem od 16 miesięcy i na razie dobrze nam idzie. Parą jesteśmy już od ponad 4 lat,ciągle mamy tematy do rozmów i patrzymy na siebie z miłością. Nie mogę narzekać. Wiem, że trafiłam na najcudowniejszego faceta na globie. Kocham go!!! Kot, moje maleństwo, za 7 dni skończy 5 miesięcy. Mnóstwo radości, zgry

Witam, cześć, czołem!!!

Witam!!! Niesamowite jest to, że wystarczy tylko kilka kliknięć i można stworzyć bloga-taki publiczny pamiętnik, do którego każdy może zajżeć. Wiem, w dzisiejszych czasach ekscytacja taką błahą rzeczą wydaje się pewnie mało fascynująca... Ja i tak się cieszę !!! No to jeszcze raz, WITAJCIE!!!