Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2012

Niepolski Wrocław

Czy ktoś z Was był ostatnio na Wrocławskim rynku ??? Otóż my wczoraj z mężem wybraliśmy się na mały rekonesans. Zaczęliśmy od piwa pszenicznego w Spiżu,  nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. Chociaż chleb ze smalcem jest tak samo niedobry, jak go pamiętam więc podzieliłam się nim z obecnymi tam ptakami. Nie ma nic lepszego jak kufel zimnego piwa na ławce w słońcu. Nie pasował mi tylko mały szczegół. Nie czułam się na tym rynku całkiem u siebie. Wszystko to wyglądało raczej jak jakaś europejska stolica, która przyciąga do siebie cała masę turystów. Bo faktycznie jednego Wrocławiowi nie można odmówić, na każdym rogu widać ludzi z mapami i aparatami, którzy z zaciekawieniem rozglądają się wokoło. I z jednej strony serce rozpiera duma, bo ktoś chce oglądać ten nasz Wrocław, z drugiej jednak strony uczucia mam mieszane. Takie zachowanie widziałam ostatnio w Londynie, ale żeby tutaj? Tutaj jest Polska i chciałabym słyszeć tylko nasz język. Bombardowana jednak na każdym kroku jestem ję

Wieśniak w mieście.

I w końcu jesteśmy na swoim :-) Zajęło nam to dwa razy dłużej niż zakładaliśmy, a i odczucia nie są aż tak dobre, jak się tego spodziewaliśmy... Kilka jest tego powodów. Po pierwsze, mimo iż remont jest już ukończony to wszędzie widać jego ślady. Kleje i farby w każdym kącie, kable w każdym pokoju, a do tego bark firanek. Wczoraj nawet odgrzebałam firankę, którą mieliśmy na oknach w Anglii i kuchnia od razu wygląda przyjemniej. Teraz muszę zorganizować coś na pokoje. Oczywiście o nowych firankach nie mam co marzyć, bo fundusze dawno się skończyły, a jeszcze musimy kupić tysiąc rzeczy, w tym szklany parawan na wannę. Teraz po każdym wyjściu z wanny latam w łazience na mopie. A do tego te nierozpakowane pudła... Po drugie czuję się w tym mieszkaniu, jak ptak zamknięty w klatce na dziewiątym piętrze. Nie dość, że metraż jest dużo mniejszy od tego do którego przywykłam, to całe otoczenie jest dla mnie takie obce. Przez ostatnie lata mieszkaliśmy w domku, były dwa poziomy, był ogród, a pr

Czas i jego brak

Mało ostatnio mam czasu, żeby tutaj zaglądać. Tak naprawdę brakuje  mi czasu na wiele rzeczy, wymienić wśród nich muszę wizytę u kosmetyczki, kilka minut na solarium, bo o wypadzie nad jezioro nie mam już wcale co marzyć, a o wypadzie na zakupy wolę wogóle nie myśleć. Wszystkie te czynności tak niezbędne do uzyskania pełni szczęścia przez nas, kobiety... A skąd się bierze ten brak czasu? Niby nic takiego nie robię. Ani obiadów nie muszę gotować, ani w domu sprzątać. Mieszkanie z rodzicami ma jednak pewne plusy. Niestety dopóki nie przeprowadzimy się z mężem do swojego mieszkania, tak to będzie wyglądać, sam powrót z pracy do teściów zajmuje mi ok 1,5godziny, a każdy weekend spędzam albo u swoich rodziców, albo na budowie. Widać już jednak światełko w tunelu. W sobotę ekipa remontowa położyła nam w końcu panele, na widok których moja mama wyszła z mieszkania i powiedziała, że nigdy czegoś takiego by sobie nie zrobiła w swoim mieszkaniu. Na szczęście to nie jej podłoga, a mi się ona podo