Przejdź do głównej zawartości

Dlaczego warto pić wódkę?

Patrząc na datę ostatniego posta uświadomiła sobie, że nie napisałam nic nowego od prawie miesiąca. I nie wynika to z mojego lenistwa, czy braku tematów, a zwyczajnie z braku dostępu do komputera. Chwilowo musze się obchodzić bez tego urzędzenia. Urzywanie komputera w pracy do prywatnych celów niestety nie wchodzi w grę. Po pierwsze dlatego, że większość prywatnych stron jest zablokowanych. Po drugie, nasi informatycy mają podglad na wszystko, co robimy na komputerach, a ja bym nie chciała, żeby cała firma, nie tylko czytała moje przemyślenia, ale dodatkowo komentowała moje życie. Wiedzą tyle,ile chcę im powiedzieć i jest dobrze.
A tak apropo nowej pracy. Powiem, że nie mogę narzekać. Fajni ludzie, którzy wspierali nas nowych od pierwszego dnia, nie tylko wiedzą, ale przede wszystkim poczuciem humoru. Praca do ciężkich nie należy, tylko nagadać sie trzeba. I tak po pierwszym tygodniu wylądowałam u lekarza z zapaleniem gardła :-) Cała ja. Ogólnie tą ostatnią zmianę odbieram bardzo pozytywnie, co zresztą wszyscy wokoło dostrzegają. Częściej się uśmiecham i wogóle zmienia mi się podejście do życia. Zaczynam koncentrować się na sobie i na rzeczach, które mi sprawiają przyjemność. Są to jeszcze małe kroki, ale jak to mówią "nie od razu Rzym zbudowano". I ja się w zupełności z tym zgadzam :-) Jak człowiek siedzi i narzeka to dostrzega same negatywne aspekty otaczającego go świata. W momencie kiedy nasza uwaga skierowana jest w tą pozytywną stronę, nasze życie też staje się lepsze i coraz więcej spraw zaczyna się układać tak właśnie, jak byśmy sobie tego życzyli.
Najtrudniejsze są dla mnie weekendy. Wtedy jakoś mniej mi się chce i więcej w głowie rodzi mi się tych złych myśli. Dlatego w zeszłym tygodniu postanowiłam coś z tym zrobić i wybrałam się z dziewczynami na miasto. Bawiłyśmy się fantastycznie, jak już dawno nie. Użądziłyśmy sobie taki typowy clubbing, przez co ilość odwiedzonych przez nas lokali jest trudna do określenia. Jeszcze trudniejsza okazała się odpowiedź na pytanie ile wódkiw wypiłyśmy... Jednego nauczyło mnie to wyjście, na imprezie lepiej pić czystą. Po pierwsze jest to znazcnie bardziej ekonomiczne. Po drugie, zabawa znacznie szybciej się rozkręca niż w  przypadku, kiedy pijemy drinki :-) No i przy tego typu wyjściach zdecydowanie lepiej przywdziać płaskie buty, które ja miałam. Wygodnie, nogi nie bolą i co najważniejsze, bezpiecznie ;-)
Tyle mądrości na dzisiaj :-)

Komentarze

  1. Wóda odmula przede wszystkim w przeciwieństwie od innych alkoholi.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak gryzie komar?

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się z mężem do lasu na mały spacer. Zbrzydły nam te wrocławskie ulice, dlatego postanowiliśmy się wybrać na łono natury. Naszym celem były lasy za Trzebnicą. Powiem krótko, nigdy więcej! Napadło nas stado wygłodniałych komarów i innych owadów, które miały ochotę na łyczek świeżej krwi. Oj szybko uciekaliśmy do samochodu, a okien nie otworzyliśmy do czasu, aż nie oddaliliśmy się na bezpieczną odległość. W poniedziałek naliczyłam na moich nogach czternaście śladów ukąszeń, oto kilka z nich :

A pod stołem kot

A oto i Majka w swoim nowym łóżeczku. Pomimo małego falstartu, jakim było było obsikanie leżanki, gdy to przynieśliśmy ją ze sklepu, teraz gdy jest wyprana i ładnie pachnie, stała się dla niej miłym miejscem wypoczynku. Jako, że nasz kot większość czasu spędza na spaniu pod kuchennym stołem., teraz nie musi już leżeć na podłodze. Układa się wygodnie w łóżeczku i tyle ją widzieliśmy :-)

Biedronka

I tak zapowiadająca się miła i spokojna sobota, nie do końca była taka jaką bym sobie tego życzyła. Rano odwiozłam męża na Bielany, gdzie miał się spotkać z chłopakiem, który to już od dłuższego czasu jeździ do tej kobiety, co to leczy dotykiem. On sam ma trzy przepuchliny na kręgosłupie i ona pomaga mu na tyle, że ostatnio całkiem odstawił leki przeciwbólowe. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień, ale dzięki temu łatwiej nam uwierzyć, że i mężowi pomoże. To co zostawiło największy ślad na moim mężu po tej leczniczej wyprawie, to spora ilość sino-czerwonych kółek na jego plecach... Tak właśnie. Bez baniek się nie obyło. Pocieszny jest to widok, sami przyznacie :-) Gdy mąż poddawał się uzdrowicielskim obrzędom, ja w tym czasie wybrałam się na zakupy. Trudno mi o tym nie wspominać, bo na wieszaku z wyprzedażą, upatrzyłam sobie śliczny różowy żakiet. Dokładnie taki, jakiego od dłuższego czasu pragnęłam. Nie do końca wiem, dlaczego się tam znalazł, ponieważ dokładnie takie same